awersja awersja
377
BLOG

Do nogi, Panie Pośle...!

awersja awersja Kultura Obserwuj notkę 9

O tym, że polityków wszelkiej, nomen omen, maści nie darzę sympatią, wiedzą już czytelnicy Slonu24. Są jednak wśród polityków tacy, których szczególnie nie lubię. Zalicza się do nich m.in. pan Stefan Niesiołowski. Nie przypuszczałem jednak, że kiedykolwiek przyjdzie mi stanąć po trosze w jego obronie...

We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił powództwo pana Stefana Niesiołowskiego przeciwko wydawcy dziennika "Rzeczpospolita". Sprawa dotyczyła "spuszczenia ze smyczy" posła Niesiołowskiego oraz jego "ujadania za swoim panem", a stwierdzeń tych użył pan Paweł Lisiecki (redaktor naczelny "Rz") w artykule pt. "Sekrety strategii premiera". W uzasadnieniu wyroku sędzia Małgorzata Borkowska słusznie zauważyła, że mamy do czynienia z wyrażeniami idiomatyczynymi, odmiennymi od ich literalnego znaczenia. I pół biedy, gdyby na tym poprzestała uzasadnianie...

W dalszej części uzasadnienia sędzia przedstawiła stanowisko Rzeczypospolitej (bo tak należy rozumieć wyroki sądowe), w którym zawarto bardzo głęboką myśl: "prawo do wyrażania opinii polega również na tym, że prawo to względem osób publicznych [...] zależy od tego, jak one same z tego prawa korzystają". Formy korzystania z prawa do wyrażania opinii przez pana Niesiołowskiego są znane sądowi z urzędu. Co to oznacza w praktyce...? Ano tylko to, że po uprawomocnieniu wyroku będę mógł napisać choćby o pośle Niesiołowskim, że jest cymbałem nadającym się do Tworek i wymagającym kuracji, że jest durniem nikczemnym, bękającym i stękającym w małpiarni. Ba...! Stosując wyrażenia idiomatyczne będę mógł pójść dalej pisząc, że jest kupą, bowiem wypadł sroce spod ogona, lub jest trąbą (oczywiście słonia w składzie porcelany). A wszystko to w zgodzie z prawem. I tu leży pies pogrzebany...

Skoro, zdaniem Rzeczpospolitej Polskiej, prawo zależy od tego, jak inni z tego prawa korzystają, to proponuję poszerzyć zakres tego orzeczenia np. na wykroczenia drogowe. Mam sąsiada-kierowcę, który nader często nie stosuje się do prawa o ruchu drogowym, szczególnie jeśli chodzi o ustąpienie pierwszeństwa. Jego postępki znane są sądowi z urzędu, bowiem wielokrotnie był karany za różnego rodzaju wykroczenia. Co będzie, jeśli to ja wymuszę na sąsiedzie-kierowcy pierwszeństwo i dojdzie do kolizji...? Poszkodowanym z pewnością będzie sąsiad, ale... Analizując wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie dotyczący pozwu pana Niesiołowskiego, sprawa powinna być jasna: skoro sąsiad nie przestrzega zasad ruchu drogowego (sam źle korzysta z tego prawa), to nie może wymagać ode mnie prawidłowej jazdy. Ja złamałem przepisy, ale winny - sąsiad...!

 

Oczywiście powyższy przykład jest kuriozalny. Czy jednak nie wynika z logiki orzeczenia w sprawie pana Niesiołowskiego...? Można rzec, że analizując porządek prawny w Polsce, jak ulał pasuje stwierdzenie: psy szczekają, a karawan (sic!) jedzie dalej...

Pozdrawiam

 

 

 

awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura