awersja awersja
166
BLOG

A może sanacja Sanacji?

awersja awersja Polityka Obserwuj notkę 0

 

Był 15 marca 1933 roku. U zachodnich sąsiadów, w mieście Poczdam, formalnie ogłoszono powstanie III Rzeszy. Za Oceanem, w mieście Chicago, Frank J. Corr obejmował stanowisko burmistrza, a w Polsce, w mieście Łodzi, Józef Krakowski (Szaja) organizował strajk włókniarzy. Wszystkie te dość przypadkowo zestawione wydarzenia znalazły swój kres jeszcze w ubiegłym stuleciu. Józef Krakowski tego samego dnia został aresztowany, a Frank J. Corr utrzymał się na stanowisku aż 33 dni. Więcej czasu istniała III Rzesza, na szczęście również przeszła do historii – 8 maja 1945 roku .
 
Jest jednak takie wydarzenie z 15 marca 1933 roku, które do dzisiaj znacząco kształtuje naszą polską rzeczywistość. Wydarzenie, które stanowiło element kuracji uzdrawiającej polskie społeczeństwo. Od czasów Sanacji jako naród przeszliśmy szereg różnych „uzdrowień”, po przerwaniu których wcześniej lub później wracaliśmy do zdrowia. W przypadku tej kuracji do dzisiaj aplikowane są nam dla kurażu receptury sprzed prawie osiemdziesięciu lat.
 
Recepta uchwalona 15 marca 1933 roku zaczyna się słowami „wszelkie publiczne zbieranie ofiar w gotówce lub naturze na pewien z góry określony cel wymaga uprzedniego pozwolenia władzy”. Cytat pochodzi z art. 1 ustawy o zbiórkach publicznych. Ustawy obowiązującej do dnia dzisiejszego. To właśnie powołując się na tę ustawę, zgodę na zbiórkę publiczną uzyskuje choćby WOŚP. Rzeczpospolita Polska dba w ten sposób o swoich obywateli, aby broń Boże nie narazić ich na nagabywania żebraków lub nieuczciwców. Ale czy rzeczywiście chodzi o dbałość...?
 
Jak to często bywa prawo stanowione przez przedstawicieli „przypadkowego społeczeństwa” jest dość ułomne. Ułomność jego polega na tym, że poprzez brak precyzyjności można je poddawać dowolnym interpretacjom. Przy czym mimo mnogości tych interpretacji, jedynie słuszną jest interpretacja „władzy”. To „władza” decyduje, Drogi Współobywatelu, czy swój ciężko zarobiony grosz możesz przeznaczyć na ubogie dzieci, czy nie. Czy masz prawo oddać złotówkę na wyprawę grupy rodaków w Himalaje, czy nie. Czy banknot wyciągnięty z portfela możesz podarować grupie graficiarzy, czy nie. Jeśli zatem sądzisz, Drogi Współobywatelu, że masz suwerenność w decydowaniu o swojej kasie – mylisz się. Decyduje za Ciebie „władza”.
 
Nie wierzysz, że nasza „władza” otacza Ciebie aż tak troskliwą opieką...? Oj, nieładnie być aż tak nieufnym. Uwierz, że dzięki jej troskliwości „pozwolenie na zbiórkę publiczną może być udzielone tylko wówczas, gdy cel zbiórki nie jest przeciwny prawu oraz ze stanowiska interesu publicznego jest godny poparcia”. Ty możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, czy dajesz pieniądz na cel godny poparcia. Ot, jesteś zbyt głupi, Współobywatelu. Za to „władza” usiądzie, zaduma się, westchnie i sprawiedliwie oceni interes publiczny. Bądź za to wdzięczny władzy, bardzo Ciebie proszę.
 
Paradoksalnie są jednak zbiórki, na które nie trzeba błagać o pozwolenie „władzy”. Od razu uprzedzę – nie mam tutaj na myśli zbiórek na cele religijne. Bardziej chodzi mi o kuriozalny zapis o treści: „Ustawa niniejsza nie ma zastosowania [...]do zbiórek wśród młodzieży szkolnej w lokalach szkolnych, odbywających się na podstawie pozwolenia władz szkolnych”. Jak to często bywa „władza” decydując o sprawach najmłodszego pokolenia Polaków wykazuje się niezrozumiałą bezmyślnością. To właśnie zbiórki pieniężne wśród młodzieży wymagałyby nadzoru i kontroli ze strony „władzy”...! Jest jednak na opak – dorosły nie może rozdawać kasy wedle własnego widzimisię, a wyciągając kapelusz do młodzieży nie musimy pytać o pozwolenie „władzy”. Paradoks czy głupota...?
 
O nowej ustawie o zbiórkach publicznych dyskutują wszelkie możliwe „władze” Rzeczypospolitej. Na marginesie tych dyskusji są wyroki sądowe, choćby orzeczenie Sądu Rejonowego dla Krakowa-Podgórza w Krakowie, Wydział XI Karny, z 6 lutego 2012 r., dotyczące zbiórki prowadzonej przez portal historyczny histmag.org. Orzeczenie to było prztyczkiem w nos dla „władzy” uważającej się wszechwiedzącą i wszechmocną. Było także przyznaniem praw Tobie, Współobywatelu, do decydowania o własnej filantropii.
 
Postawmy sobie pytanie: czy potrzebna jest ustawa o zbiórkach publicznych, a jeśli tak – jaka...? Spróbujmy teraz odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Moim zdaniem – jest potrzebna taka ustawa. A jaka treść...? Bardzo prosta (wiem, że to niemożliwe dla naszych ustawodawców). Ustawa winna składać się z trzech artykułów.
 
W pierwszym – nałożyć obowiązek zgłaszania zbiórek publicznych przez ich organizatora. Nie, nie chodzi o wnioskowanie wyrażenia łaskawej zgody...! Należy tylko poinformować „władzę” o tym, że będzie prowadzona taka zbiórka. Po co...? Ano po to, aby „władza” zapewniła zbierającym stosowaną ochronę. Tak, jak jest to w przypadku zgromadzeń publicznych.
 
W drugim – nałożyć obowiązek upublicznienia informacji o pozyskanych w zbiórce złotówkach oraz o tym, na co zostały wydane. Po co...? Ano po to, abyś wiedział, Współobywatelu, że Twój banknot został wydany na cel, na który go przeznaczyłeś. W innym przypadku dokonano zwykłej kradzieży, nieprawdaż...?
 
W trzecim – określić datę wejścia ustawy w życie. Koniec. Kropka.
 
A jeśli ustawodawcom chciałby się na siłę dodać coś jeszcze, to niech to będzie taki zapis, jaki jest choćby w artykułach 11, 12 lub 14 obowiązującej dzisiaj ustawy...
 
 
 
 Jeśli „władza” nie upora się szybko z nową ustawą o zbiórkach publicznych, i jeśli ta ustawa będzie zawierała coś więcej, niż powyższe propozycje, to w przyszłym roku w dniu 15 marca ogłoszę uroczyście nowe święto...
 
...będzie ono równie kuriozalne, jak dla Białorusinów ich święto obchodzone tego dnia.
 
Pozdrawiam
awersja
O mnie awersja

Licznik odwiedzin: Poza autorem nikt tutaj nie zagląda...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka